Idziemy za ciosem. Wczoraj był kebab zawinięty w placek, dziś adana kebab z tego samego miejsca. W zasadzie zdjęcia mówią same za siebie i opisywanie jak wspaniale to smakowało byłoby jedynie dodatkową torturą dla czytelników.
A przecież zdjęcia są już wystarczającą męczarnią. Dla nas zresztą też, gdyż w Polsce o takim kebabie możemy jedynie pomarzyć. Tak samo zresztą jak o ayranie. Ayran czyli lekko rozwodniony jogurt z solą piliśmy najpierw z rozsądku. Przecież nic tak nie zapobiegnie kłopotom żołądkowym jak jogurt z autochtonicznymi bakteriami. Kłopotów nie było żadnych, a ayran zasmakował nam tak, że z przyjemnością piliśmy go do każdego posiłku. Dzięki temu i miejscowi spoglądali na nas przychylniejszym okiem.