Odkąd zobaczyłam w telewizji bąbelkową herbatę, wiedziałam, że muszę jej spróbować. Już snułam plany wyjazdu na Tajwan, tudzież w inne egzotyczne miejsce, w którym herbatę z kulkami serwują, aż tu nagle natknęłam się na bąbelki prawie pod nosem. W Krakowie przy rynku w maleńkim – no właśnie, jak to nazwać, to jak wnęka w kamienicy wygląda, takie małe 🙂 – lokalu można skosztować bubble tea. Wersji jest mnóstwo, mleczna, zielona, zwykła, ciepła, zimna, z tapioką, z owocowymi kulkami, z matchą… Wybór jest aż za duży i mieliśmy problem z wybraniem odpowiedniego zestawu.
Ale jak już się wybierze, to zaczyna się zabawa. Nie wiem jak robią te małe kulki z owocowym sokiem, ale rozgryzanie ich sprawia ogromną przyjemność. Ale to chyba wszystko, co mam do powiedzenia dobrego o herbacie z kulkami w Bon AppeTea. Herbata jest słodka, bardzo słodka, w dodatku przygotowywana na moich oczach (to akurat na plus) więc widziałam, że wszystko tam jest z proszku (poza kulkami).
Ogólnie lokal nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, jakoś tak jest tam ciasno, chaotycznie i niezbyt czysto (podkreślam – to tylko moje wrażenie, nie biegałam tam z białą rękawiczką). Nawet obsługa nie była zbyt miła (Michał tu się ze mną nie zgodzi, bo z miejsca został fanem naprawdę pięknej pani o azjatyckich rysach). Ale jeśli mam być szczera to nie wykluczam, że tam wrócę. Wszystko przez te kulki owocowe, które pod zębami pękają i uwalniają słodki sok. One naprawdę uzależniają.