K:Jest w Rzymie takie magiczne miejsce, gdzie można się poczuć jak w niebie. Miejsca podobno są dwa (update: teraz jest ich już więcej), jednak ze znalezieniem drugiego mieliśmy spore kłopoty. To cudowne miejsce to lodziarnia GROM.
Lodziarnia GROM w Rzymie znajduje się u zbiegu Via degli Uffici del Vicario i Via della Maddalena (nie pytajcie, gdzie jest ta druga lodziarnia, bo i tak jej nie znaleźliśmy). Niech Was nie zwiedzie nowoczesny, laboratoryjny wręcz wygląd, brak stolików i typowo włoskiego klimatu. To, że nie ma gdzie usiąść to olbrzymi minus, ale uwierzcie, że lodami nadrabiają ten minus wielokrotnie. Lody jakie tam jedliśmy mają tak wspaniały smak, że wracaliśmy tam jak zahipnotyzowani, a pałaszowaliśmy nasze porcje z dziecięcym zapałem i radością. Orgazm dla kubków smakowych, rozkosz podniebienia, deserowy raj. W zasadzie nie da się tego opisać, to trzeba spróbować. I uważać – lody z Gromu uzależniają. Nie martwcie się jednak, jeśli nie wybieracie się w najbliższym czasie do Włoch. Grom można znaleźć m.in. w Nowym Jorku, Tokio, czy Malibu… 😉
Lody w Gromie nakładane są podobnie do słynnych tradycyjnych lodów w Nowym Targu (najlepszych na świecie), czyli łopatką. Łopatka w Gromie jest jednak inna, i sposób nakładania polega na uformowaniu w pojemniku z lodami kulki i nałożeniu jej na wafelek lub do pudełka. Samo patrzenie na to kulanie lodowych porcji działało na mnie hipnotyzująco. A ku mojej radości najczęściej obsługiwał nas uczący się jeszcze pracownik – robił wszystko wolniej, ale za to nakładał większe porcje.
M:Nazwa nie wzięła się od naszych jednostek specjalnych. Ale może one wzięły nazwę od lodziarni? Nie wiem i nie chcę wiedzieć 🙂 Ważne, że lody te są naprawdę godne uwagi. To prawdziwe niebo w gębie. Raj na ziemi. Jeśli będziecie mieli okazję to nie wahajcie się i skuście się na porcję. Lub dwie. Lub trzy. Lub pięć. Ewentualnie piętnaście.