M:Jeśli nigdy wcześniej nie jedliście Rogali Marcińskich to nie róbcie tego. To prosta droga do zagłady. Ja jeszcze niedawno nie wiedziałem jak smakują i było mi z tym dobrze. Do czasu aż po raz pierwszy spróbowałem takiego rogala. I niestety stałem się ich fanem.
Niestety nie mieszkam w Poznaniu i mam utrudniony dostęp do tego smakołyku. Oczywiście można je zamówić przez internet, jednak to jest droższe niż zakupy na miejscu. No i jesteśmy skazani na jednego dostawcę. Jednego, bo on ma najlepsze rogale.
Ja raz w roku muszę spróbować rogali. A już przed 11 listopada to mój obowiązek. Tak też było w tym roku. Szybkie przeszukanie internetu i mamy dostawcę. Została nim Piekarnia-Cukiernia „Natura” Zbigniew Piskorski. Najpierw mailowo zapytałem o to, kiedy trzeba zamówić aby były na piątek. Otrzymałem odpowiedź, że najpóźniej w środę, ale można wcześniej wystarczy tylko w komentarzu określić preferowany termin dostawy. Tak też zrobiłem. Rogale zostały zamówione tak, aby dotarły w piątek 9.11.2012. Zamówiłem je wcześniej i określiłem dokładnie termin dostawy. Niestety. Rogale zamiast w piątek dotarły w środę. Czyli przed terminem. Niby nic wielkiego się nie stało. Ale nie do końca jestem z tego zadowolony. Bo do 11 nie dotrwały. Ale może przed 11 był taki nawał zamówień, że tak wyszło? Mały minus.
Co do samych rogali – były doskonałe. Genialne. Smakowały tak jak powinny. Ciężkie od nadzienia. Ślicznie, bezpiecznie i funkcjonalnie zapakowane. Pomimo starań firmy kurierskiej dotarły w idealnym stanie. Cóż można powiedzieć o Rogalach Marcińskich? Mak biały, orzechy, rodzynki, okruchy biszkoptowe wyczuwalny aromat migdałowy… raj w gębie. Takie jak być powinny. Duże. Smaczne. Marcińskie.
K:Rogale marcińskie budzą we mnie same pozytywne skojarzenia. Po kilku latach zamieszkiwania w stolicy Wielkopolski stały się dla mnie nieodłącznym elementem listopadowego menu i idealnym prezentem dla bliskich spoza Pyrlandii. A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że pierwszy rogal jakiego jadłam na pierwszym roku studiów kompletnie mi nie smakował. 🙂 Zakochałam się dopiero w kolejnym sezonie. Typowa kulinarna miłość od drugiego wejrzenia (często tak mam).
O prawdziwe rogale marcińskie poza Poznaniem jest jednak trudno. O ile w Wielkopolsce można spotkać do złudzenia podobne wypieki, to (o zgrozo!) widziałam już w różnych częściach Polski kruche lub francuskie rogaliki nazwane właśnie rogalem marcińskim. A przecież jego podrobić się nie da.
W tym roku mimo olbrzymich chęci nie udało się nam pojechać do Poznania, więc Marcina i jego białego konia pozostaje nam jedynie sobie wyobrazić lub obejrzeć w sieci. Rogale mamy jednak jak najbardziej oryginalne, poznańskie, certyfikowane, dzięki możliwości zamówienia ich w sieci (niech żyje internet i firmy kurierskie!) Szkoda tylko, że dotarły nie w ten dzień na jaki się umawialiśmy…
A smak. Cóż, jest mi wyjątkowo trudno zachować choćby minimalny obiektywizm, bo za smakiem rogali stęskniłam się bardzo, więc te przysłane smakowały mi szalenie. Pewnie byłoby inaczej, gdybym miała okazję spróbować kilku z różnych piekarni, bo jak co roku ich smak delikatnie acz znacząco się różni. Różni je też stosunek nadzienia do ciasta, poziom słodyczy itd. Tu porównania nie miałam, więc rogale z piekarni Natura smakowały mi bardzo. Były o dziwo świeże, kruche z wierzchu, wilgotne w środku, ciężkie i sycące. Czyli takie jak powinny być. Mogłabym się czepiać, że nadzienia mogłoby być więcej. Ale nie będę. Smakowało mi i już.
Na swoją obronę dodam tylko, że w zeszłym roku (wtedy próbowałam kilku różnych rogali) rogale z piekarni Natura były w mojej ścisłej czołówce najlepszych, więc w tym roku prawdopodobnie nie tylko mój sentyment, ale i jakość wyrobu zaważyła na mojej ocenie. Na duży plus zasługuje też sama możliwość zamówienia rogali z dostawą do każdego, nawet najbardziej odległego miejsca Polski, prosty i przejrzysty formularz zamówienia, szybka przesyłka (choć nam akurat nie o to chodziło), opakowanie (karton i papier, żadnych folii) – tak powinno być w każdej piekarni. 😉
Minusem jest jedynie cena (nie, to nie jest wpis sponsorowany, za rogale płaciliśmy sami). 9 zł za jednego rogala to o jakieś 2–3 zł więcej od kupionego na wagę, dochodzą do tego jeszcze koszty przesyłki: kupując 4 rogale w najtańszej wersji opakowania (za opakowanie ozdobne trzeba dopłacić) trzeba się liczyć z wydatkiem 51 zł.