Ananasy bolą. Znaczy język po nich boli. Przynajmniej mnie. Jakoś wyjątkowo jestem wrażliwa na działanie bromeliny czyli enzymu w nim zawartym, co sprawia, że cierpię za każdym razem, gdy jem świeże ananasy. Kilka pierwszych kęsów jest OK, ale potem bardzo szczypie mnie język. A po piña coladzie gardło. W dodatku tym razem ananas był mniej dojrzały niż bym tego chciała, więc bolało jeszcze bardziej. Ale powstrzymać się ciężko, bo piña colada smakuje bosko. To idealny drink na letni chillout. Warto było pocierpieć, żeby choć przez chwilę poczuć się jak na wakacjach (chociaż to tylko balkon w bloku był).
Składniki:
- 200 ml mleczka kokosowego
- 300 ml białego rumu
- 500 ml soku z ananasa
- 8 kostek lodu
Sposób przygotowania:
1. W blenderze umieszczamy wszystkie składniki naszego drinka, a następnie miksujemy je przez około 10 sekund i… gotowe.
1. W przypadku braku soku ananasowego można użyć zmiksowanego, świeżego ananasa. Co prawda oryginalnie sok powinien być odcedzony, ale gwarantuję wam, że z musem smakuje równie dobrze. Poza tym obecność błonnika zagłusza wyrzuty sumienia. 😉
2. Jeśli mamy sok z ananasa można do całości dorzucić kilka kawałków ananasa.
3. Brak blendera nie jest przeszkodą w przygotowaniu tego drinku, można użyć np. shakera lub dużej szklanki. Trzeba tylko wcześniej pokruszyć lód. Można to zrobić przy pomocy ściereczki i młotka – to działa! 😉