- piecze wspaniałą pizzę
- szybko się nagrzewa
- prosty w obsłudze
- kamień szybko się brudzi
- grzałka osadzona zbyt nisko
Pacjentem zero był zdecydowanie Michał. To on pierwszy zachorował na domowy piec do pizzy i miało to miejsce wiele lat temu, gdy zrozumiał, że w domu nie da się odtworzyć unikalnych restauracyjnych warunków i upiec takiej samej pizzy w piekarniku. Marzył więc od dawna, że wybuduje taki piec, w którym i chleb, i pizza i inne dobra da się upiec. Ja z kolei nauczyłam się robić najlepszą możliwą domową pizzę w piekarniku (nadal uważam, że może spokojnie konkurować z tym, co przywożą w pudełkach z pizzy na telefon, a i M. jakoś zrezygnował z jedzenia pizzy na mieście). Aż przyszedł dzień, kiedy w poszukiwaniu źródła włoskiej mąki trafiłam na to cudo. Wsiąkliśmy oboje. Po chwili zastanowienia już pisaliśmy do producenta. Potem trzeba było poczekać na przesyłkę, aż wreszcie przyszedł. Nasz własny, domowy piec do pizzy. Jak się sprawdził, przeczytacie poniżej.
M:
Po wyjęciu produktu z paczki (profesjonalnie zabezpieczonej) oczy nasze atakuje piękny czerwony kolor pieca. W opakowaniu znajdziemy wszystko, co potrzebne do przygotowania pizzy, czyli piec, przepis na pizzę, drewniane łopatki, instrukcję i gwarancję. Piec nie jest jakoś specjalnie ciężki, jednak swoje waży, więc nie można nazwać go chucherkiem. Wygląda ładnie. Wszystkie części spasowane są idealnie. Sprawia wrażenie solidnego i dobrze przemyślanego produktu.
Obsługa pieca jest banalna. Wystarczy włączyć urządzenie do prądu, przekręcić pokrętłem i możemy nagrzewać piec. Za czas nagrzewania odpowiada pomarańczowa lampka. Kiedy się zaświeci – piec się nagrzewa. W instrukcji przeczytałem (tak, czytałem instrukcję ;-P), że kiedy lampka zgaśnie należy podnieść górną pokrywę. Ma być podniesiona do momentu, kiedy lampka znowu się zapali. Wtedy układamy pizzę na kamieniu i zamykamy piec. Tak też robię. Bo kiedy lampka gaśnie górna grzałka przestaje grzać – sprawdziłem.
Piec nagrzewa się szybko. Niby ma to być 10 minut, ale nie zdarzyło mi się czekać dłużej niż 8 minut. Piecyk robi się szybko gorący, ale zarówno uchwyt do otwierania klapy, jak i nogi się nie nagrzewają. Można postawić bezpiecznie piecyk na kuchennym blacie.
Teraz pora na dwa minusy. Bo i minusy są. Bardzo łatwo ubrudzić kamień. Mnie się to udało już przy pieczeniu pierwszej pizzy. Po prostu ser był spłynął z ciasta, no. Nie zauważyłem jednak, żeby wpływało to niekorzystnie na całość. Tylko ucierpiało poczucie estetyki. Nie moje oczywiście. Kobieta mi się zdenerwowała.
Drugim minusem jest nisko umieszczona górna grzałka, która może przypalać ciasto podczas pieczenia pizzy calzone, pieczywa czy wysokich ciast. Trzeba uważać, żeby pieczony produkt nie był zbyt wysoki. Bo w takim przypadku przyczepia się do grzałki, zaczyna śmierdzieć i się przypala.
Jeśli chodzi o plusy to powiem tak: pizza z tego pieca jest wspaniała. Choć nie, wspaniała to była pierwsza. Kolejne pizze są doskonałe. Im częściej robimy pizzę, tym lepsza ona wychodzi. Naprawdę. Pizza jest prawie tak dobra jak ta z pieca opalanego węglem. Jest gotowa już w 4 minuty, choć ja wolę potrzymać ją w piecu dwie minuty dłużej. Taka po prostu bardziej mi smakuje. Upieczenie pizzy to chwila. Bardzo wysoka temperatura sprawia, że proces ten odbywa się błyskawicznie.
Przypuszczam, że piec Optima Electra idealnie nadaje się do pieczenia wszelkiego rodzaju zapiekanek np. w naczyniach żaroodpornych. Tego jeszcze nie testowałem. Ale robiłem już suchary z chleba i wyszły świetnie. Podobnie jak grzanki czy pseudozapiekanki. Przy czym podczas robienia zapiekanek, należy położyć na kamień folię aluminiową. Bo ser lubi przeciekać przez chleb. A wtedy K. robi się zła, bo jej nowa zabaweczka się brudzi… 😉 Więc pokornie podkładam, nie będę się narażał na gniew kobiecy.
Taka mała ciekawostka – chciałem zmierzyć temperaturę w środku pieca. Niestety skala na moim termometrze okazała się zbyt mała. Kończyła się na 300 stopniach. I tyle pokazał termometr, ale wyginał się jak szalony. Więc jest szansa, że udało się osiągnąć deklarowane 470 stopni.
Na zakończenie dodam, że jeśli lubisz dobrą pizzę w domu, to musisz mieć ten piec. Nie masz innego wyjścia. No chyba, że jesteś właścicielem dobrej pizzerii… Ale jak nie, to musisz go mieć. 🙂 Ja jeszcze niedawno nie wiedziałem w ogóle o jego istnieniu. Jego zakup zwraca się już po kilku pizzach. Wystarczy policzyć ile kosztuje dobra pizza. Dobra, a nie jakieś sieciowe byle co. 🙂 Mając piec, można cieszyć się pizzą w dowolnym momencie. Poczekam tylko aż kobieta z domu wyjdzie…
K:Bałam się, że się zawiodę, że pizza nie będzie taka jak trzeba, że gdzieś musi być haczyk. A z drugiej strony marzyłam o domowej pizzy, która nie będzie odbiegała smakiem od tych z dobrych pizzerii, gdzie pizza piecze się w opalanym drewnem piecu. W przypadku pieca Optima Electra Pizza Express o drewnie nie może być mowy. Jest za to prąd, który w naprawdę krótkim czasie rozgrzewa piec do nieosiągalnych dla klasycznego piekarnika temperatur, ale może zacznijmy od początku.
Już na stronie widziałam jak wygląda nasz nowy nabytek. Po rozpakowaniu pudełka się nie zawiodłam. Soczysta czerwona obudowa urządzenia robi bardzo dobre wrażenie. Koloru niestety nie można było wybrać, mi na szczęście czerwony odpowiada. Samo urządzenie wygląda jak duży, okrągły opiekacz, albo grill elektryczny w starym, dobrym, „wintydżowym” stylu. Po otwarciu klapki widzimy ładny, okrągły, biały (no dobra, kremowy) kamień szamotkowy (to on zapewnia idealnie wypieczone ciasto). Jedno, co mi się nie spodobało, to odkryta grzałka w pokrywie. Nie wygląda to dobrze, ale umówmy się, to nie jest część piekarnika, którą się będzie wystawiało na pokaz. Zmartwiła mnie też wysokość grzałki nad kamieniem i – jak się później okazało – moje obawy okazały się słuszne, ale o tym w dalszej części.
Idealnie upieczone ciasto, chrupiący, cienki spód, bąbelki na brzegach świadczące o potraktowaniu ultrawysoką temperaturą. Jest taka, za jaką tęskniłam od czasu naszej wyprawy do Włoch. Boska! Kamień ma za zadanie wchłaniać wilgoć z ciasta, więc to on w połączeniu z bardzo wysoką (470 stopni) temperaturą zamienia kawałek drożdżowego placka i garstkę dodatków prawdziwą poezję. Nie ma sensu bardziej się rozwodzić, pizza jest bezkonkurencyjna. Lepszej w klasycznym piecyku nie zrobisz.
Ale nie obyło się bez wad. Pisałam, że obawiałam się nisko zawieszonej grzałki. Czy słusznie? Oczywiście, że słusznie. Producent twierdzi, że w piekarniku można upiec ciasto lub bułki. Niestety nie wspomina nigdzie, że musi to być ultrapłaskie ciasto lub ultrapłaskie bułki. Spróbowałam, a jakże. Ciasto na bułkę urosło w trakcie pieczenia na jakieś 3 cm i dotknęło grzałki. Góra bułki spalona, smród na całą kuchnię. Smakowała bosko, ale połowę trzeba było wywalić. Nie wyobrażam sobie pieczenia ciasta w Optima Electra Pizza Express, nawet płaskiej tarty. Bo jakby nie patrzeć moje tarty są zdecydowanie wyższe od pizzy. Czyli piec nadaje się tylko do pizzy, cienkiej, we włoskim stylu. Czy to źle? Nie do końca. W sumie kupowaliśmy go z myślą o pizzy właśnie, a do tego sprawdza się perfekcyjnie. Ale mimo wszystko szkoda, że produkt za taką cenę ma tak niedopracowaną górną część. Trudno, ciasta i pieczywo będę nadal piekła w piekarniku.
Jest jeszcze jedna rzecz. Nawet nie wiem, czy zakwalifikować to do wad. Przed pierwszym użyciem pieca, przeczytałam dokładnie instrukcję. Mówi ona o tym, że kamień jest bardzo chłonny, nie można na niego nic wylewać, bo natychmiast wsiąknie, należy więc uważać z dodatkami na pizzy. Czyli trzeba układać je tak, żeby nie spłynęły z ciasta, bo tylko ono może mieć kontakt z kamieniem. Zgadnijcie co się stało podczas pierwszego pieczenia… Tak, spłynął ser z sosem pomidorowym na kamień. Jaki efekt? Pizzy to nie zaszkodziło, ale piękny jasny kamień zyskał paskudną czarną plamę, której nie da się zmyć (instrukcja mówi wyraźnie o delikatnym przecieraniu kamienia, nie wolno go moczyć ani używać detergentów). Z każdym kolejnym pieczeniem kamień w naszym piecu zyskuje kolejne plamy, mimo iż bardzo uważamy, żeby dodatków nie było zbyt wiele. Najgorsze jest jednak to, że producent bardzo przestrzega przed kontaktem kamienia z płynami, ale nie pisze co zrobić, gdy do tego już doszło, jakich konsekwencji możemy się spodziewać, czy to wpłynie na jakość pieczonej pizzy albo na nasze zdrowie. W końcu spalenizna nie jest zdrowa. Fakt, że pizza nadal piecze się idealnie, w miejscu plamy ciasto nie jest ani przebarwione, ani przypieczone, ale brak informacji ze strony producenta jest trochę denerwujący. Oczywiście jest wzmianka o tym, że kamień można wymienić, ale kto chciałby wymieniać kamień tuż po zakupie nowego pieca?
Marudzimy dalej. W komplecie są dwie łopatki. Wyglądają strasznie tandetnie. Dwie półokrągłe sklejki z uchwytem. W pierwszej chwili chciałam je wyrzucić. Ale okazało się, że mimo paskudnego wyglądu spełniają swoje zadanie w 100%. Pozwalają na łatwe przenoszenie ciasta do pieca, bez ryzyka rozerwania cieniutkiego placka. Podejrzewam, że w moim przypadku wkładanie pizzy zwykłą łopatą skończyłoby się ciastem na podłodze. A z łopatkami jest szybko i naprawdę wygodnie. Mają one dla mnie jeszcze jedno zastosowanie. Złączone – pokazują dokładnie rozmiar piekarnika, pozwalają więc na idealne dobranie rozmiaru placka. Jeśli mieści się na złączonych łopatkach, to wejdzie też idealnie do pieca. Czyli łopatki może nie wyglądają, ale są bardzo praktyczne i teraz uważam, żeby ich nie uszkodzić, bo nie wiem jakbym sobie poradziła bez nich.
No, to sobie ponarzekałam, ale wiecie co? Zakupu nie żałuję. 🙂 Smak pizzy wynagradza mi wszelkie niedogodności. Urządzenie jest proste w użyciu, wygodne i dość bezpieczne – o dziwo obudowa nie nagrzewa się tak bardzo podczas pieczenia, jak można by się tego spodziewać, pizza piecze się szybko, po upieczeniu daje się delikatnym ruchem zsunąć z kamienia na talerz i smakuje wspaniale. Czego chcieć więcej?