Wszyscy wiedzą, co oznacza nazwa, bo też i wszyscy na blogach kulinarnych o tym piszą. Ja więc nie będę już wzywać imion pań lekkich obyczajów nadaremno. Powiem tylko tyle, że nadal nie rozumiem skąd ta nazwa się wzięła. We Włoszech panie oferujące swoje usługi widziałam, ale żadna z nich nie częstowała spaghetti…
Danie jest naprawdę proste i szybkie (robi się tyle, ile gotuje się makaron), ale polecam je tylko tym, którzy lubią używane tu składniki. Wrogom anchois bym tego nie podała (tak samo jak sobie pieczywa z kminkiem, fuj).
Składniki na 2-3 osoby:
- 250 g spaghetti (pół paczki)
- 5-6 dojrzałych pomidorów (lub 1 puszka)
- 5-6 filecików anchois
- 2 – 3 ząbki czosnku
- kilka czarnych i/lub zielonych oliwek (po 4-5, nie za dużo)
- 1 łyżeczka kaparów z zalewy
- 1-2 łyżki oliwy
- papryczka chilli (świeża lub w proszku)
- natka pietruszki
- sól i pieprz do smaku
Sposób przygotowania:
1. Makaron wrzucamy do gotującej się, osolonej wody i w międzyczasie zajmujemy się sosem (pilnując jednocześnie czasu gotowania makaronu – musi być al dente). Jeśli używamy świeżych pomidorów, to parzymy je, zdejmujemy skórkę i kroimy na małe kawałki.
2. Na patelni rozgrzewamy oliwę. Dorzucamy czosnek, posiekaną papryczkę chilli, posiekane drobno fileciki anchois. Smażymy kilka minut, mieszając co chwila. Dorzucamy pokrojone oliwki i kapary. Po ok. 2 minutach dorzucamy pomidory. Gotujemy całość, cały czas mieszając.
3. Sos praktycznie jest gotowy. Zanim makaron się ugotuje, sos zdąży się lekko zredukować. Na koniec doprawiamy go do smaku pieprzem i solą (przed dosypaniem soli radzę spróbować, anchois i oliwki są raczej słone). Do sosu wkładamy ugotowany al dente makaron, mieszamy i natychmiast podajemy. Na talerzu danie posypujemy posiekaną zieloną pietruszką.