Dziś będą wspominki z tej samej restauracji, co wczoraj. I nie, nie zjedliśmy wszystkiego na raz, to była po prostu druga wizyta. I przy okazji zagadka, co jest na zdjęciu?
Nie, to nie pizza. A właściwie pizza, ale taka specjalna, turecka. Nazywa się lahmacun i przepięknie wymawialiśmy tę nazwę jako „lamakun”, dopóki nie okazało się, że to jednak „lahmadżun”, co kompletnie zbiło mnie z tropu i poddało w wątpliwość moje zdolności językowe.
Po przełknięciu porażki lingwistycznej pozostało przełknięcie lahmacun, który, czy też która okazała się być nie jednym, a trzema sporymi plackami. Zjedliśmy po dwa. Więcej nie weszło. A było dobre, placek drożdżowy z mieloną jagnięciną. Trochę pikantne, ale naprawdę smaczne.