K:Nie ma jak u mamy. Wszyscy znamy to powiedzenie i ma ono zastosowanie pod każdą szerokością geograficzną. Nic przecież nie smakuje tak dobrze jak domowe jedzenie. Mieliśmy szczęście przekonać się o tym również w Turcji.
Dzięki uprzejmości Skylar, właścicielki biura podróży AlanyaOnline (która przyjęła nas niezwykle ciepło, oferując pomoc w kwestiach zawiłości językowych, poruszania się po mieście, a także informacji co i gdzie warto zjeść lub zobaczyć) mieliśmy okazję spróbować prawdziwego, domowego, tureckiego jedzenia w rodzinnej atmosferze. Sprawczyni tej okazji serdecznie dziękujemy. Była to dla nas ogromna przyjemność.
Wróćmy do rzeczy. Placki widoczne na zdjęciu to börek. Pyszne płaskie ciasto z nadzieniem. Zaś gulasz, a raczej zupa to przede wszystkim jagnięcina i kluseczki czy też pierożki (manti) , których samodzielne zrobienie z pewnością doprowadziłoby do osiwienia niejednej nowoczesnej kucharki. A to dlatego, że wymagają niezwykłej sprawności manualnej, a przynajmniej na takie wyglądają (są maciupeńkie i mają nadzienie w środku!) Oczywiście autorka tych przysmaków skromnie stwierdziła, że to bardzo proste do zrobienia. Taaa, dla niej pewnie tak. Ja bym umarła przy trzecim.
M:Na specjalną uwagę zasługuje oryginalny obrus zrobiony z… gazety. Może się wydać to dziwne, śmieszne, nietypowe albo nie na miejscu – jednak w Turcji jest to normalne. Zresztą ja nie widzę w tym nic dziwnego, wszak jest wygodne i nie trzeba prasować. Mnie się to podobało i staram się zaszczepić tę tradycję w domu. 😉
Nie ma nic lepszego od domowego jedzenia w gronie rodziny, przyjaciół i znajomych. Na dodatek jemy na dworze. Jest ciepło. Przy jedzeniu znikają bariery językowe i tylko czasem trochę ręce bolą. W tym miejscu raz jeszcze dziękuję Skylar, że tłumaczyła wszystkie moje pytania, nawet te dziwne i nie do końca na miejscu. Można powiedzieć, że to był jeden z najlepszych posiłków w jakich braliśmy udział. Ta atmosfera… to jedzenie. Dawno się tak nie nażarłem – bo trzeba nazywać rzeczy po imieniu. A przecież jeszcze zostało!