Nie wiem, pod jakim kamieniem siedziałam, ale musiał być duży, skoro dopiero dziś pierwszy raz, w dodatku całkowicie przypadkowo, zobaczyłam program Anthony’ego Bourdaina. I wsiąkłam całkowicie. Pan Bourdain to taki Makłowicz, tylko lepszy, ciekawszy, z większym rozmachem i pewnie z większym budżetem. No i nie gotował na wizji, chociaż szefem kuchni jest z zawodu. Jest też autorem książek, ale chyba najbardziej znany jest ze swoich programów. I ja jeden z nich dziś obejrzałam: Anthony Bourdain: Parts Unknown.
Akcja miała miejsce w Kanadzie, a głównymi bohaterami poza prowadzącym i jego gośćmi (przesympatyczni szefowie restauracji Joe Beef w Montrealu – o nich może innym razem, bo zdecydowanie zasługują na osobną opowieść) były: foie gras, czarna trufla i inne specjały, których oglądanie sprawiło, że przełykałam hektolitry śliny nawet w trakcie przerwy reklamowej. Poza tym zostałam zobligowana (to dużo ładniej brzmi niż: zmuszona podstępnym szantażem, prawda?) do odtworzenia w najbliższym czasie deseru: Gâteau Marjolaine, który po szybkim researchu okazał się być niezbyt skomplikowanym (oby), ale dość pracochłonnym ciastem z wieloma warstwami bezy i różnych kremów.
Wracając do głównego bohatera, już sam program sprawił, że zapałałam do niego wielką sympatią, ale gdy przeczytałam anegdotę, że za najgorszą rzecz jaką jadł uznał nuggetsy z kurczaka (podczas gdy jadł różne inne dziwactwa, Wikipedia wymienia chociażby jądra owcy, surowe oko foki, czy jeszcze bijące serce kobry, w sumie to czego on nie jadł?) to polubiłam go jeszcze bardziej i stwierdziłam, że koniecznie muszę dowiedzieć się o nim więcej: obejrzeć więcej programów i poczytać książki, a już koniecznie tę, która traktuje o kulisach restauracyjnego biznesu: Kitchen Confidential: Adventures in the Culinary Underbelly, której polską wersję językową odnalazłam pod tytułem: Kill Grill. Restauracja od kuchni (polscy tłumacze tytułów książek i filmów to już w zasadzie legenda). Tylko nie wiem, czy przypadkiem ta wiedza nie sprawi, że będę jadła tylko w domu, ale raz się żyje…
Jeśli i wy żyliście do tej pory w kulinarnej jaskini (łudzę się, że to nie tylko ja) i jeszcze nie znacie programu Anthony’ego Bourdaina to zdecydowanie radzę go poznać. Polecam też zaopatrzyć się na czas seansu w jedzenie, bo można oszaleć z głodu od patrzenia na te pyszności. Smacznego oglądania.