Wczoraj rozpływałam się nad ciastkiem i kawą w watykańskiej kawiarni, ale to jest nic w porównaniu z tym, co chcę opisać dziś. O ile wczorajsza kawa była po prostu przyzwoitym zaspokojeniem kofeinowego głodu, o tyle dzisiejsza to prawdziwa poezja.
Tazza D’Oro to kawiarnia (a raczej kawowy bar), o której wiedzą wszyscy prawdziwi smakosze kawy (jeden z takich smakoszy nam to miejsce polecił, za co serdecznie dziękujemy). O tej kawiarni mówi się, że serwuje najlepszą kawę w mieście. Nie wiem czy to prawda, bo skusiliśmy się na filiżankę tego boskiego napoju zaledwie w kilku miejscach, ale tylko do Tazza D’Oro wracaliśmy, gdy byliśmy w pobliżu Panteonu.
No właśnie, Panteon. Kawiarnia znajduje się w bezpośredniej bliskości tego zabytku, co czyni ją jeszcze bardziej atrakcyjną. Zmartwię jednak wszystkie osoby, które miałyby ochotę na spędzenie popołudnia przy kawiarnianym stoliku z filiżanką kawy. Z Tazza D’Oro nie ma ani widoku na Panteon (trzeba wyjść z kawiarni, wtedy widać), ani stolików (sic!). Kawę pije się przy barze, na stojąco, co zresztą, jak zdążyłam zauważyć, jest we Włoszech dość powszechnym zwyczajem. Dziwne prawda? Włosi kojarzą mi się co prawda z gwałtownym, południowym temperamentem, ale i z pewną dozą lenistwa przypisywanego ludziom w miejscach rozpieszczanych przez słońce. Cóż, w poszukiwaniu stolika trzeba iść gdzie indziej, ale w poszukiwaniu przepysznej kawy – jesteśmy na miejscu.
Warto przyjrzeć się pracującym w Tazza D’Oro osobom, z jaką szybkością obsługują klientów. Podejrzałam też, że energii do pracy obsługującemu mnie panu dodawało wypijane duszkiem espresso. Ot taki energetyczny shot kawowy. To oczywiście dobrze świadczy o lokalu. Wyznaję bowiem zasadę iż bezpieczna restauracja to taka, w której pracownicy jedzą to, co wyszło z restauracyjnej kuchni. Tak samo rzecz się ma z kawiarnią. A więc widok pana który robi kawę dla mnie i dla siebie bardzo mnie pokrzepił i upewnił, że jestem we właściwym miejscu.
Kawa w Tazza D’Oro jest przepyszna, wspaniała i aromatyczna. W lokalu jest oldschoolowy wystrój i przyjemna atmosfera, choć brak miejsca do siedzenia po kilkugodzinnym zwiedzaniu Rzymu ogromnie mi doskwierał. Poza kawiarnią jest tu także palarnia i sklep z kawą. Jest więc pewność, że to co pijemy, to napar ze świeżo palonych, niezwietrzałych ziaren. Można też tę samą kawę kupić do domu. Mili panowie nawet zmielą ją dla nas jeśli tylko wyrazimy taką potrzebę. Nie mogliśmy się więc oprzeć i natychmiast staliśmy się właścicielami paczuszki kawowych ziarenek.
Skusiliśmy się też na kawowe lody i kawową granitę. O ile te lody nie wzbudziły jakoś mojego entuzjazmu, o tyle granita trafiła zdecydowanie w mój gust. I już się nie mogę doczekać powrotu do Tazza D’Oro. Tak samo jak do Gromu na lody.