Byliśmy tam już w maju. Tam czyli w restauracji Portowej w Kołobrzegu. I muszę przyznać, że byliśmy zachwyceni. Tym razem postanowiliśmy ponownie wybrać się na pyszny obiad. Bo wiecie pyszne jedzenie i do tego niepowtarzalne okoliczności przyrody. Chodzi oczywiście o cudowny widok z okna.
Cudowny widok z okna nadal jest. Widok na morze. Naprawdę robi wrażenie. Ale tutaj nie o widokach z okna będzie. Wcześniejsza (majowa) wizyta sprawiła, że nie spodziewaliśmy się niczego złego. Poszliśmy na obiad przez 13 i podczas składania zamówienia dowiedzieliśmy się, że przysługuje nam 20% rabat. Humor poprawił się nam jeszcze bardziej.
Zamówiliśmy pizzę z pieczarkami i szynką oraz lasagne z łososiem i suszonymi pomidorami. Nie mogłem się doczekać na te pyszności. No nie mogłem. Zamówione potrawy pojawiły się stosunkowo szybko. Pizza – doskonałe ciasto. Naprawdę doskonałe. Odpowiednio cienkie i kruche. Bardzo smaczne. Niestety na tym koniec. Szynka to była pomyłka. Jakiś wyrób szynko-podobny. Ohydny w smaku. Smakował jak najtańsza mielonka. Psuł smak całej pizzy. To było tragiczne przeżycie. Gdybym wiedział, że spotka mnie taka niemiła niespodzianka zamówiłbym coś innego. Choć nie wiem, czy to byłoby dobrym rozwiązaniem, gdyż podano… lasagne z łososiem i suszonymi pomidorami.
Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało ok. Ale już dwa pierwsze kęsy wywołały klasyczne WTF? Dostaliśmy coś, co pływało w oleju. Tak, pływało. Olej pochodził prawdopodobnie z suszonych pomidorów. Ktoś – pewnie kucharz (a raczej ten, kto go w tym dniu udawał) wrzucił całość do potrawy, dodał łososia, przykrył makaronem i zapiekł. A na koniec postanowił w ramach dowcipu wydać to na salę. Koszmarek. Koszmar. Prawdziwy koszmar.
Zapłaciliśmy 20% mniej, nie było warto. Wyszliśmy i niestety to nie koniec. Zemsta Portowej nas dopadła. Taka niestrawność i ból brzucha dawno nie były naszym udziałem. Wspólnym udziałem. To był kolejny koszmar. Podziwiam poczucie humoru kucharza. Wiem jedno: już tam nie wrócimy. Cztery litery bolą mnie na samo wspomnienie tamtego obiadu.
Restauracja Portowa w Kołobrzegu to miejsce z pięknym widokiem i koszmarną, trującą kuchnią. Nie polecamy jej nawet wrogowi. Po co ma się męczyć? To szkoda, że w sezonie nie ma kto przypilnować jakości podawanych tam potraw. W sumie turysta wszystko zje. I tak nigdy nie wróci, więc nie warto się starać. W gratisie można mu dorzucić niestrawność. Niech ma co wspominać.