Burger Corner w Krakowie
Obsługa3.5
Smak3.2
Cena5
3.9Punktacja

K: Moda na cornery zaczyna mnie już drażnić. Niech się tylko trafi lokal u zbiegu ulic, to zaraz nazwą go „cornerem”. Pierwszy człon w zasadzie jest dowolny. Może być nawet kibel corner, ważne żeby było po zagranicznemu przynajmniej w połowie, choćby i miało to oznaczać sracz na rogu.

No i tym razem na rogu udało nam się zjeść burgera. I strasznie, ale to strasznie tej wizyty żałuję. Głód nakazał zjeść najbliżej, choć rozsądek podpowiadał dłuższe poszukiwania. I tak się kończy słuchanie brzucha zamiast głowy. Jedzenie słabe, obsługa nijaka, jedynie czas oczekiwania był zadowalający. Tylko czy chwalenie lokalu za to, że w miarę szybko obsługują klienta ma sens? Pewnie tak, jeśli towarzyszą temu peany na cześć jedzenia, które czule pieści podniebienie.

Moje podniebienie pieszczot nie zaznało. Zamówiony burger (BBQ) miał suchą bułę, niesmaczny sos, tłuste krążki cebulowe i podłe mięso. Spodziewałam się czegoś lepszego. Zniosłabym zwiędłe dodatki, nawet tego suchara z sezamem bym przeżyła, gdyby mięso było dobre. Ale nie było. Było żylaste i gumowate. Żuło się je bez końca. Odpowiedni miało jedynie stopień wysmażenia – medium. Widocznie kucharz (czy tam inny kotlet master) ma pojęcie o tym jak usmażyć burgera. Szkoda tylko, że musi go smażyć z wołowiny z dodatkiem gumowca. Będziesz w pobliżu – omiń. Idź lepiej na frytki. Są niedaleko.

M: Trafiliśmy do tego lokalu, gdyż… frytki były zamknięte. No ale kto mógł przewidzieć, że kiedy pada frytki są zamknięte? Nawet mi się to nie śniło w najgorszych koszmarach. Byliśmy głodni i odrobinę zmoknięci. Weszliśmy więc do pierwszego lokalu, jaki udało się odnaleźć w strugach padającego deszczu. Nauczka na przyszłość, zanim wejdziemy i zamówimy, trzeba dokładnie sprawdzić miejsce, nawet jeśli pada i lokal wygląda na cywilizowany. Głód nie zawsze jest dobrym doradcą.

Z wyborem burgera nie miałem większego problemu. Niestety, kiedy go jadłem myślałem tylko o tym, że albo ktoś sezonował wołowinę mleczną, albo zmielił wszystko co w wołu było, czyli mięso, żyły, ścięgna, rogi i kości. Nie wiem, który wariant jest lepszy. To pewnie  tajemnica, której tak naprawdę nie chciałbym poznać. Zjadłem, bo byłem głodny. Ale radości w tym nie było żadnej. Byłbym zapomniał o krążkach cebulowych, pierwszy raz jadłem gumowe krążki. Nie wiedziałem, że cebula może przypominać dętkę rowerową, w konsystencji oczywiście. W smaku trochę też. Chociaż w sumie dętka jest jednak lepsza.

adres: Corner Burger, Dajwór 25, Kraków

O Autorze

Avatar photo

Podobne Posty